MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Trochę tajny agent. Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI – test

Gdyby historia potoczyła się w nieco inny sposób, tego samochodu mogłoby w ogóle nie być. Albo mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Bo przecież SEAT przez kilkadziesiąt lat produkował licencyjne wersje Fiatów. SEAT, czyli Sociedad Española de Automóviles de Turismo – spółka założona przez rząd frankistowskiej Hiszpanii, w której niewielkim udziałowcem był także licencjodawca, czyli Fiat. Jednak po trzydziestu latach działania, w roku 1980, Włosi z udziałów zrezygnowali. SEAT co prawda nadal tłukł masowo licencyjne Fiaty, ale już jako marka prawie w całości należąca do Volkswagena, bo Hiszpanie dość szybko postanowili się swojej jedynej marki pozbyć. Jednak w latach dziewięćdziesiątych pojawiły się nowe konstrukcje, oparte na technologiach niemieckiego właściciela. Oczywiście, Fiat pozbył się udziałów, bo sam miał wtedy problemy. Gdyby jednak, zamiast sprzedawać, uciekł do przodu i kupił całego Seata, dzisiaj testowany przez nas Seat Leon Sportstourer (o ile w ogóle by coś w tym stylu zrobiono) byłby pewnie kolejnym klonem Tipo albo Peugeota 308 (bo to przecież Stellantis).

Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI
Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI

Ale historia alternatywna obowiązuje tylko w kinie i książkach. W realnym świecie na wejściu Niemców Seat znacząco skorzystał. W grupie Volkswagena przydzielono mu miejsce marki o sportowych ambicjach – nawet reklamy wspominały o „hiszpańskim temperamencie”. Od lat funkcjonuje to całkiem nieźle, z wyjątkiem okresu gdy Seaty, łagodnie mówiąc, nie grzeszyły urodą. A że z volkswagenowskich klocków da się skonstruować każdy samochód, już dawno utarło się, że każdy model VW czy Skody ma także swojego hiszpańskiego odpowiednika. Co prawda sportowe ambicje przerzucono ostatnio na wydzieloną submarkę Cupra i Seat jako taki trochę tożsamości stracił. Ale te „zwykłe” modele też cieszą się sporym powodzeniem.

Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI

Seat Leon Sportstourer czyli segment C w kombi

W segmencie C walczy odpowiednik Skody Octavii i Volkswagena Golfa, czyli Seat Leon. Sam model znany jest od ponad dwudziestu lat, to już jego czwarta generacja. Chociaż pojawił się jako pięciodrzwiowy wariant bardzo ładnego sedana o nazwie Toledo, po jakimś czasie pozostał jedynym kompaktem Seata. Zyskał za to odmianę kombi, zwaną Sportstourer. Zgodnie z nową filozofią najostrzejszy, trzystukonny Leon to teraz Cupra. W zwykłej, cywilnej linii najmocniejsza odmiana to 2.0 TSI o mocy 190 KM z napędem (niestety) tylko na przód.

Kompakty mocno ostatnio urosły i Seat Leon Sportstourer nie jest tu wyjątkiem. To całkiem spore auto, choć nadal mniejsze od Octavii – ale 4,64 metra długości wystarcza na wygospodarowanie dużego bagażnika i równie dużej przestrzeni z tyłu. Z przodu natomiast znajdziemy wygodne fotele, z dużym zakresem regulacji – w egzemplarzu testowym siedzenie kierowcy sterowane jest elektrycznie i ma pamięć ustawień. Pozycja za kierownicą jest w zasadzie idealna, ale z tym akurat żaden samochód z koncernu VAG nie ma problemu. Niestety, nie oznacza to, że w Leonie wszystko jest równie dobrze przemyślane.

Tylko jedna wada

Wygodne, przyjemne dla oka i dobrze spasowane (choć z twardych materiałów) wnętrze ma jedną, za to dość zasadniczą, wadę. To tak zwana ekranoza, przypadłość wielu nowoczesnych samochodów. Projektanci Seata wykazali się wręcz pewną nadgorliwością i w efekcie Leon do łatwych w obsłudze nie należy. Oczywiście, duża w tym „zasługa” nowych multimediów stosowanych w autach grupy VW. Jednak i w Octavii, i w Golfie pozostawiono choć trochę normalnych przycisków ułatwiających odnalezienie i włączenie lub wyłączenie jakiejś funkcji. W Leonie natomiast dosłownie wszystko trzeba odnaleźć poprzez ekran.

Na przykład wyłączenie systemu Start-Stop wymaga po kolei: kliknięcia w menu samochodu; kliknięcia w menu asystentów; rozwinięcia menu „inteligentnych asystentów”; przewinięcia do ekranu z systemem; wyłączenia. Podobnie z najprostszą, zdawałoby się, rzeczą, czyli wyborem trybu jazdy. Nawet to wymaga wykonania kilku czynności. Na domiar złego system nie zapamiętuje wyboru, choćby przez przypisanie do profilu użytkownika i całą drogę trzeba przechodzić od początku po każdym uruchomieniu silnika. Trochę to trwa, a że system działa tylko przy włączonym silniku, spaliny sobie elegancko lecą w powietrze. Ustawienie temperatury też nie jest proste – służą do tego dotykowe „listwy” pod ekranem, nie są one jednak podświetlane i po ciemku trudno dobrze trafić. Generalnie cały pomysł z obsługą przez ekran wziął się chyba z oszczędności. Jedno oprogramowanie dla wszystkich samochodów i od razu jest dużo taniej w produkcji. A że to tak naprawdę niebezpieczne – to kwestia drugorzędna. Niestety, nie dla kierowcy…

Napęd

Na szczęście to w zasadzie jedyna negatywna uwaga do Leona. Bo cała reszta funkcjonuje znakomicie, a zespół napędowy zasługuje już wyłącznie na pochwały. Jest bardzo dynamiczny, a przy tym oszczędny. Podczas całego testu, na dystansie ładnych kilkuset kilometrów w różnych warunkach i na różnych drogach, Leon zużył średnio 7,4 litra benzyny na 100 kilometrów. I jak na dwulitrówkę o mocy 190 KM to naprawdę bardzo przyzwoity wynik. Zresztą silnik zachowuje się bardzo kulturalnie – to nie jest dzika i głośna Cupra, tutaj zadbano o wyciszenie.

Doskonale działa też skrzynia DSG, którą zaprogramowano jakby w kontrze do normy WLTP. Nie dusi momentu obrotowego, do tego stopnia, że przy ostrzejszym starcie koła mielą nawet bez wciskania gazu w podłogę. Tu trzeba odrobiny delikatności, bo ASR interweniuje dość późno. Napęd na obie osie jednak by się przydał, w Leonie go jednak nie dostaniemy (dziwne, w Octavii jest). Ale gdy tylko skrzynia wrzuci dwójkę, można już śmiało dodawać gazu. Jeśli postanowimy skorzystać z trybu Sport, pociągnie na obrotach niemal do odcięcia. Można więc jechać bardzo dynamicznie, pod warunkiem oczywiście, że założymy wyższy koszt paliwa. Bo przy jeździe w trybie Sport komputer potrafi pokazać 10 litrów. W codziennej jeździe nie ma jednak takiej potrzeby.

Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI

W trybie Individual można ustawić układ kierowniczy i zawieszenie jako „sport”, a silnik po prostu „normal”, to w zupełności wystarczy. Jeśli trzeba, albo jeśli akurat mamy ochotę, wystarczy wcisnąć gaz nawet do połowy. DSG zredukuje bez ociągania (można, jak widać!) i Leon wystrzeli do przodu. Bardzo przyjemne uczucie. A przy tym cały czas mamy do czynienia z zupełnie zwyczajnie wyglądającym samochodem. Jasne, trzystukonna Cupra będzie szybsza, a i dużo bardziej rzuca się w oczy. Ale taki „tajny agent” jak dwulitrowy Seat Leon Sportstourer też ma wystarczającą moc.

Seat Leon Sportstourer FR 2.0 TSI

Lepiej już było?

Niestety, tych samochodów w tegorocznym cenniku już nie ma. Trzeba ich szukać u dealerów wśród aut z rocznika 2022. Ale za to rok produkcji 2023 oferuje Leona z silnikiem 1.5 TSI i miękką hybrydą. To też bardzo interesujący wariant, doskonale sprawdzający się na przykład w Octavii. Oszczędniejszy jest sporo, mimo wszystko jednak aż takiej radości z jazdy jak dwulitrówka nie daje. Szkoda, że ją wycofano – ale do pożegnań z mocnymi silnikami musimy zacząć się przyzwyczajać.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.


Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *